Rozszerzone pory to zmora wielu kobiet, a także niejednego mężczyzny. Najczęściej są cechą dziedziczną, więc nie mamy wpływu na ich powstawanie. Co innego, jeśli chodzi o możliwości radzenia sobie z problemem – w tej kwestii mamy dziś na szczęście coraz bardziej skuteczne metody.

Skąd te kropki?

Mieszki włosowo-łojowe, zwane potocznie porami, są jednym z najmniejszych, ale za to bardzo licznych, elementów naszego ciała – na samej twarzy jest ich nawet 300 tys. Oczywiście nie znajdują się tu przypadkiem i są nam potrzebne, ponieważ to dzięki nim skóra oddycha, usuwa pot i sebum.

Kłopot pojawia się dopiero wtedy, gdy wskutek nieprawidłowej pracy gruczołów łojowych i nieodpowiedniego oczyszczania cery, pory rozszerzają się, tworząc nieestetyczne czarne kropki oraz powodując, że skóra staje się niejednorodna i poszarzała. Najczęściej problem pojawia się u osób z cerą tłustą, w tak zwanej „strefie T” (broda, nos, czoło). Zmniejszenie widoczności porów jest nie lada wyzwaniem.

Rozszerzone pory – domowe sposoby

Domowych sposobów, dzięki którym można poprawić stan porów skórnych jest wiele. Przede wszystkim należy pamiętać, że nie lubią one wysokiej temperatury – pod jej wpływem tracą zdolność zwężania, dlatego zalecane jest unikanie „parówek” i wystawiania na promieniowanie słoneczne bez stosowania kremu z filtrem UV.

Odwrotne działanie ma niska temperatura – świetnym pomysłem może okazać się stosowanie do mycia twarzy chłodnej wody i delikatny masaż kostkami lodu. W codziennej pielęgnacji niezbędne jest też wybieranie odpowiednich kosmetyków niezawierających mydła, masła kakaowego i kokosowego, które powodują zapychanie porów. Dobrze za to sprawdzą się kremy na bazie kwasów AHA. 1-2 razy w tygodniu można też stosować maseczki z naturalnych surowców o działaniu ściągającym i złuszczającym, np. z ogórka, jabłka, ananasa, brzoskwini, borówki czy pomidora.

Zabiegi na rozszerzone pory

Co jednak zrobić, jeśli domowe metody walki z rozszerzonymi porami nie przynoszą oczekiwanych rezultatów? Przede wszystkim nie warto się załamywać. Problem z reguły jest na tyle poważny, że rzadko udaje się go rozwiązać bez pomocy specjalisty. Większość gabinetów kosmetycznych posiada w ofercie zabiegi na twarz, na przykład mikrodermabrazję czy peeling kawitacyjny, które oczyszczają i dezynfekują skórę, dając zadowalające rezultaty przy cerze z mniejszymi problemami.

Jednak najskuteczniejszym sposobem na rozszerzone pory, szczególnie polecanym przy dużym zaawansowaniu problemu, jest zabieg laserowy, taki jak ClearLift. Wykorzystuje on działanie najnowocześniejszego na rynku medycznym, nieablacyjnego lasera frakcyjnego Q-Switch.

– To, co wyróżnia ten zabieg wśród innych, to frakcyjna technika działania, która nie uszkadza skóry i nie powoduje jej złuszczania. Uniknięcie uszkodzeń jej zewnętrznej warstwy sprawia, że zabieg jest praktycznie bezbolesny, nie wymaga okresu rekonwalescencji, a przy wykonaniu pełnej kuracji daje największą skuteczność w walce z rozszerzonymi porami – mówi dr Aleksandra Jagielska, dermatolog i lekarz medycyny estetycznej w klinice Sthetic, w której zabieg ClearLift cieszy się dużą popularnością. Rekomendacja poparta badaniami klinicznymi wskazuje jako optymalne przeprowadzenie serii około 3-5 zabiegów w odstępach jedno lub dwutygodniowych.

Dodaj komentarz